Premiera: 14.11.2018
"Mój mąż był podłym człowiekiem. Oszukiwał mnie na każdej płaszczyźnie: w finansach, w pracy i w życiu. Nie zostało po nim nic dobrego, nic. Nie licząc oczywiście dzieci. Stwierdziłam, że będę musiała się nauczyć opowiadać im o ojcu bez obrzydzenia, jakie teraz odczuwałam. Najchętniej zmyśliłabym im ojca astronautę, który zginął w kosmosie, wykonując ważną dla ludzkości misję. Przyszło mi nawet do głowy, że to jak zginął, było działaniem karmy. Został ukarany za swoje postępowanie." - fragment powieści.
Mówi się (parafrazując znaną poetkę Wisławę Szymborską), że tyle siebie znamy, ile nas sprawdzono. Bo dopiero kiedy znajdziemy się w konkretnej, nowej dla nas sytuacji, odcinamy się od wcześniejszego teoretyzowania "co by było gdyby" albo "ja bym tak nigdy nie zrobiła/zrobił" i przechodzimy do działania, niekiedy zaskakującego nas samych. Największe jednak zaskoczenia przynoszą nam nie tyle nasze autorefleksje, ale zachowanie najbliższych nam osób. I super, jeśli zaskakują nas one pozytywnie. Gorzej... kiedy demolują nam życie...
I w obliczu takiej właśnie demolki stanęła bohaterka najnowszej powieści Karoliny Wójciak pt. "Dom pełen kłamstw". Kaja Henderson - wdowa po wpływowym biznesmenie, matka dwójki chłopców, kobieta, która schowała swoje pasje i ambicje głęboko do kieszeni, bo pokochała całym sercem i została panią domu, wiodącą życie ponad stan do czasu tragicznej śmierci męża - stanęła w obliczu druzgocącego faktu: jej dotychczasowe życie było kruchym zamkiem z piasku.
W okresie żałoby Kaja totalnie zapadła się w sobie, straciła chęć do życia, porzuciła swoje obowiązki mamy i pogrążyła się w rozpaczy na osiem długich miesięcy. Gdyby nie wsparcie jej własnej matki, która rzuciła pracę i w całości oddała się pomocy córce i wnukom, nie wiadomo jak potoczyłyby się ich losy. Kiedy jednak warszawska policja wznawia śledztwo w sprawie wypadku samochodowego, w którym zginął Michał Henderson, wydarzenia nabierają nieoczekiwanego dla Kai obrotu, wrzucając ją w wir domysłów, podsycanych przez byłych współpracowników Michała, jego szefa czy detektywa Sebastiana Mauera. I to właśnie ten ostatni człowiek odegra w życiu głównej bohaterki niebagatelną rolę.
Muszę przyznać, że dość długo nie mogłam się przekonać do postaci Kai. Ba! Najzwyczajniej w świecie nie polubiłam baby, bo tak irracjonalne, a niekiedy wręcz abstrakcyjne były jej poczynania, zwłaszcza jeśli chodzi o jej niefrasobliwość i brak jakiegokolwiek zaangażowania w życie małżonka. Przyjęła ona za coś oczywistego to, że żyje sobie dostatnio, nie musząc martwić się o cokolwiek, a to, co Michał porabia w pracy bądź poza nią, w ogóle nie zaprzątało jej ślicznej główki. Dopiero kiedy na jaw wychodzą fakty rzucające głęboki cień na jej jak dotąd kryształowego męża, kobieta przestaje go idealizować i otrząsa się z bańki mydlanej, w której dotąd funkcjonowała. Przechodzi głęboką przemianę i z bezwolnej marionetki staje się świadomą siebie kreatorką zdarzeń, analizującą na przykład na chłodno osobliwe awanse Piotra Hoffmana - byłego szefa Michała, będącego od samego początku postacią niejednoznaczną i wyjątkowo w moim odczuciu wyrachowaną.
W związku z tym, że autorka postawiła w tej powieści na pierwszoosobową narrację prowadzoną z perspektywy dwóch postaci, możemy śledzić nie tylko poczynania i wewnętrzne rozterki Kai, ale i wspomnianego wyżej Mauera. Ten niezależny, zakochany w swojej policyjnej robocie facet, pochodzący z prawniczej rodziny, brawurowo prowadzi śledztwo w sprawie Hendersona, zmierzające do ustalenia prawdziwych okoliczności śmierci tuza polskiego biznesu. Mimo tego, że angażuje się w relację z Kają bardziej niż powinien, nie traci z oczu profesjonalizmu i instynktu śledczego, dzięki któremu ratuje kobiecie życie i to niejeden raz. A że przy tym niepostrzeżenie instaluje się w jej życiu, wprowadzając , to już zupełnie inna historia :)
Wójciak stworzyła intrygujący mix thrillera psychologicznego, powieści obyczajowej oraz sensacyjnej, zabierając mnie kolejny raz w czytelniczą podróż pełną nieprzewidywalnych zwrotów akcji, przyspieszających puls. No i to zakończenie! Droga Karolino, przeczytałam ostatnie zdanie, zapoznałam się z posłowiem, zamknęłam książkę i do tej pory zastanawiam się: a co dalej?! Przecież to nie mogło się tak skończyć! Jestem zatem skazana na kontynuację tej historii wyłącznie w mojej głowie na podstawie własnych pomysłów i przekonań co do tego, jak mogły potoczyć się dalsze losy Kai, jej rodziców Ewy i Konrada, Sebastiana, Piotra czy Wojtka.
Zachęcam Was serdecznie do zapoznania się z unikatowymi książkami Karoliny Wójciak, ponieważ każda z dotychczas wydanych powieści jej autorstwa to świeże spojrzenie na relacje międzyludzkie i kryminalne intrygi. Doprawdy, przednie to lektury, przednie.
Komentarze
Prześlij komentarz