Wróćmy pamięcią do mojej opinii na temat książki, którą uznałam za najlepszą zagraniczną powieść przeczytaną przeze mnie w zeszłym roku.
PREMIERA: 8.11.2017
Wiedziałam, że właściciel zoo prowadzi ze mną grę. Wiedziałam to już wtedy, kiedy zobaczyłam zapalniczki i pokój karuzelowy. Ale zamknęłam się w sobie i nie chciałam pomóc Isaakowi w rozwiązaniu tej zagadki. Dlaczego? Przecież gdybym dodała dwa do dwóch, znaleźlibyśmy tę studnię już kilka tygodni temu. Jeśli on umrze, to będzie moja wina. To moja wina, że tu jest. Nie wiem dlaczego, ale chcę się dowiedzieć. To jest gra, a jeśli chcę się stąd wydostać, muszę poznać prawdę.
Spośród recenzenckich egzemplarzy przedpremierowych na mojej półce, nie mogłam wybrać lepszej lektury na szary, pierwszy dzień listopada niż najnowszej, skłaniającej do refleksji powieści Tarryn Fisher pt. „Ciemna strona”. Powieść tę przeczytałam jednym tchem i mówiąc szczerze jej lektura sprawiła mi niemal fizyczny ból i to nie dlatego, że główna bohaterka dramatycznie walczy o życie (jak na rasowy thriller przystało), ale dlatego, że autorka zafundowała mi wyboistą podróż w głąb ludzkiej psychiki, naznaczonej rozpaczą, strachem i rozczarowaniem.
Mówiąc krótko, zostałam przemaglowana i przenicowana emocjonalnie, a wątki poruszone przez Tarryn nadal tkwią w mojej głowie. Dlatego też tak długo zbierałam się w sobie, żeby napisać tę opinię – trudno było mi otrząsnąć się i wyjść ze świata ciemności wykreowanego przez Tarryn. I niech to będzie najlepsza rekomendacja, bo książka, która nie daje łatwo o sobie zapomnieć ze względu na swoją nieszablonowość i wagę ujętych w niej tematów, to według mnie właśnie książka wartościowa.
Na kartach „Ciemnej strony” poznajemy trzydziestotrzyletnią pisarkę Sennę Richards i to jej historia hipnotyzuje tak, że trudno oderwać się od lektury. W niewyjaśnionych okolicznościach Senna trafia do chatki zlokalizowanej pośrodku śnieżnego pustkowia, a jej towarzyszem okazuje się być lęk oraz… Isaak Asterholder, chirurg onkologiczny, którego kobieta zna, ale nie rozumie jego obecności. Tylko jakim cudem oboje znaleźli się w takim miejscu, dlaczego nie pamiętają, co się wydarzyło, a co ważniejsze: dlaczego nie mogą swobodnie wrócić do swoich domów? Odpowiedzią na te pytania jest jedno słowo: porwanie…
Zmiażdżona emocjonalnie Senna, której życie nie oszczędzało i jak widać nie zamierza ułatwiać jej dalszej drogi, w tych tragicznych warunkach mozolnie rozpracowuje rysopis tego, kto jest sprawcą jej uwięzienia, a jednocześnie otrzymuje możliwość rozprawienia się ze swoimi wewnętrznymi demonami. Brzmi to może kuriozalnie, ale rzeczywiście tak jest i to dzięki Isaakowi, który staje się jej przysłowiowym światełkiem w tunelu. I nie, nie jest to rozpędzona lokomotywa, zwiastująca niechybną śmierć, ale właśnie wyjście z mroku. Relacja Senny i Isaaka została tak drobiazgowo rozpracowana przez autorkę, podobnie jak i konstrukcja psychologiczna obydwojga głównych bohaterów, że niejednokrotnie sama zastanawiałam się nad rolą wszystkich osób, które świadomie (bądź nie) wpuszczamy do swojego życia. Która z nich jest z nami z bezinteresownej życzliwości, a która towarzyszy nam z czystego wyrachowania i chęci zaspokojenia własnych potrzeb? „Ciemna strona” dobitnie pokazuje, że nikt nie potrafi skrzywdzić człowieka tak, jak drugi człowiek, ale paradoksalnie, to również drugi człowiek stanowi ratunek, kiedy wydaje się, że ostatnie iskry nadziei wygasły. Pytanie, których ludzi spotykamy na naszej drodze więcej i które z tych osób są naszymi bratnimi duszami, ot tak, po prostu, na bazie empatii i kojącej rozedrgane dusze postawy.
Co warte uwypuklenia, książka obfituje w odniesienia muzyczne, idealnie oddające nastroje pierwszoplanowych postaci oraz podkreślające z jednej strony mroczny klimat całej fabuły, a z drugiej nadzieję na nieco lepsze jutro. Ponadto stanowi ona kopalnię trafnych i zapadających w pamięć cytatów oraz metafor. Tarryn dała się już poznać jako specjalistka od emocjonalnego poniewierania swoich czytelników oraz fundowania im jazdy bez trzymanki (patrz: bardzo dobra książka pt. „Margo”, SQN 2017), a swoją najnowszą na rynku polskim powieścią daje jasno do zrozumienia, że jest mistrzynią w tworzeniu absorbujących historii ze zwichrowanymi mentalnie postaciami w rolach głównych oraz z nieprzewidywalnymi finałami.
Moim zdaniem, „Ciemna strona” to najlepsza, najbardziej dopracowana i wielowymiarowa książka tej poczytnej amerykańskiej autorki. Mamy tu trzymający w napięciu thriller psychologiczny, okraszony wątkiem nieśmiałego budowania zaufania do drugiego człowieka w – delikatnie mówiąc – mało sprzyjających okolicznościach. Ta kombinacja thrillera z pełną symboliki, głęboką analizą psychologiczną relacji międzyludzkich stanowi o nietuzinkowości tej pozycji i skłania mnie do uznania jej za jedną z najlepszych książek przeczytanych dotąd w 2017 roku. Jestem przekonana, że jeszcze nie raz będę ofiarą potężnego kaca książkowego po lekturze tekstów Fisher. Przekonajcie się sami, czy mam rację. Bo może po prostu mam zbyt wrażliwe serce?
Wielkie podziękowania kieruję w stronę Wydawnictwa SQN za egzemplarz przedpremierowy „Ciemnej strony. Mud vein”, a w stronę tłumacza, Jakuba Małeckiego, kieruję słowa uznania za bardzo dobry przekład z języka angielskiego.
Komentarze
Prześlij komentarz