Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszym w historii mojego bloga wywiadem, do którego udzielenia zaprosiłam Magdę Milę - autorkę powieści erotycznych, ukazujących się nakładem Wydawnictwa HabanEro Books.
Magda: Bardzo dziękuję za propozycję wywiadu, i oczywiście za tak miłe słowa. „Uratowana” była trudną książką – głównie dlatego, że decyzję o jej napisaniu akurat teraz podjęłam dość spontanicznie, zawiera też wiele bliskich mi tematycznie wątków. Więc każda dobra opinia na jej temat jest dla mnie ogromnie ważna :-)
Magda: Dzieje
się tak z kilku powodów i wszystkie mają jeden mianownik:
ograniczone możliwości promocji. Piszę pod pseudonimem, do tego w
specyficznym gatunku – literatury erotyczno-pornograficznej dotyczą
różne restrykcje prawne, których, w przeciwieństwie do wielu
autorów i wydawców, staram się razem z wydawnictwem przestrzegać.
Duże
znaczenie miała też moja decyzja dotycząca współpracy z małym
wydawcą – to tak naprawdę grono znajomych, którzy zapalili się
do pomysłu wydawania takich książek. Mamy niewielką siłę
przebicia i kiepskie moce przerobowe, bo cała praca wykonywana jest
„po godzinach”. To oznacza, że promocja zawsze kuleje, a ja, z
powodu wielu innych obowiązków, nie jestem w stanie sama zająć
się marketingiem na właściwym poziomie.
Mimo
to mam nadzieję, że powoli, małymi kroczkami, moje książki będą
zdobywały popularność i coraz łatwiej będzie na nie trafić
osobom, którym mogłyby się spodobać.
I
w tym miejscu chciałabym bardzo podziękować wszystkim
czytelniczkom i blogerkom książkowym, które komentują, informują,
piszą recenzje i opinie, ba, nawet wrzucają okładki i zapowiedzi
premier na portal „Lubimy Czytać” – sama powinnam to robić,
ale zawsze, kiedy zamierzam, okazuje się, że ktoś już tę pracę
za mnie wykonał. Jestem za to wszystko naprawdę wdzięczna.
Domi: Rozmawiamy w
przeddzień premiery Twojej najnowszej powieści „Uratowana”.
Miałam okazję już ją przeczytać i tak się zastanawiam,
chodzisz po górach? Skąd właśnie motyw górski – tatrzański
wziął się w tej książce?
Magda: Chodzę,
dużo i często, choć miałam dość długą przerwę – przez
kilka lat wolałam plaże i ciepłe morza. Jednak zawsze Tatry były
gdzieś obok, bo mój partner jest z nimi od młodości blisko
związany. Przez jakiś czas nasze weekendy i dłuższe urlopy to
były nieustanne kompromisy, ale w końcu namówił mnie na kilka
mniej konwencjonalnych wypraw. I teraz znowu trudno mnie z Tatr
wyciągnąć.
A
skoro góry zawsze były gdzieś obok, to wiedziałam, że prędzej
czy później taką powieść napiszę. I pewnie „Uratowana” nie
będzie jedyną o takiej tematyce, ale to na razie dość odległe
plany.
Domi: Co jest
najtrudniejsze w napisaniu powieści erotycznej? Jakie kryteria
powinien według Ciebie spełniać dobry erotyk?
Magda: Dla
mnie najtrudniejsze jest to, co chyba w każdym gatunku – takie
poprowadzenie akcji i wykreowanie bohaterów, żeby cała historia
brzmiała prawdziwie i przekonująco. W samym erotyku ważne jest
jeszcze zachowanie balansu między „scenami” a samą fabułą –
nie chodzi o to, czy ma ich być dużo czy mało, ale by każda była
uzasadniona i potrzebna.
Jako
czytelniczka nie lubię też bzdur w erotykach, czyli na przykład
opisów pozycji seksualnych, które w realu są niewykonalne lub
wręcz niebezpiecznych treści – takie mogą być na przykład
przekłamania czy wynikające z braku wiedzy autora nieprawdy
dotyczące niektórych aktywności w klimacie BDSM.
Domi: Jak myślisz,
skąd aktualnie taki „boom” na erotyki na polskim rynku
wydawniczym?
Magda: Był
boom po Greyu, teraz jest po Blance Lipińskiej. Wydawnictwa widzą
ogromny sukces jakiegoś tytułu i gorączkowo szukają podobnych.
Inna sprawa, że jest dość stałe zapotrzebowanie na erotyki –
ludzi zawsze interesował seks, i zawsze, mniej lub bardziej
otwarcie, się nim emocjonowali. Pornografia zawsze będzie oglądana,
a erotyki czytane. Żałuję
tylko, że za tym boomem wydawniczym nie idzie wyższa jakość tych
książek – niestety mam wrażenie, że ostatnio słowa „redakcja”
i „korekta” zupełnie zmieniły swoje znaczenie. Ale to już
problem nie tylko tego gatunku.
Domi: Na Twojej stronie
internetowej magdamila.pl
w zakładce „O mnie” przeczytać można, że kiedyś pisaniem
zarabiałaś na życie? W jakim zawodzie czy charakterze? Powiedz
coś więcej proszę, o ile możesz.
Magda: Zawsze byłam związana z branżą medialną – czego zresztą łatwo się domyślić czytając moje książki ;-) I długo pewną częścią mojej aktywności zawodowej było właśnie pisanie – na przykład scenariuszy. Potem skupiłam się tylko na jednej z rzeczy, którymi zajmowałam się wcześniej, i tak jest do dziś.
Domi: A skoro aktualnie piszesz dla przyjemności, to dokąd doprowadził Cię ostry zawodowy zakręt, który pokonałaś? A może jeszcze na nim jesteś?
Magda: Tym „ostrym zakrętem” było porzucenie pracy i zajęcie się wyłącznie pewnym wycinkiem dotychczasowej aktywności zawodowej. Ta zmiana zdecydowanie jest już za mną i, przynajmniej na razie, kolejnych nie planuję – uwielbiam to, co teraz robię i między innymi dlatego nie jestem w stanie poświęcić się tylko pisaniu książek.
Domi: Powiedz proszę coś więcej o sobie, np. w którym zakątku Polski urzędujesz, co lubisz robić w czasie wolnym, jakie książki czytasz?
Magda: Moje „urzędowanie” jest ostatnio bardzo problematyczną kwestią. Z racji obowiązków zawodowych od jakiegoś czasu miotam się między Warszawą i Krakowem, a dodatkowo jeszcze trochę pomieszkuję za granicą – postanowiliśmy przetestować życie w pewnym wymarzonym miejscu, a teraz powoli się z tego pomysłu wycofujemy, bo rzeczywistość, jak to niestety często bywa, trochę rozjechała się z wyobrażeniami ;-) W każdym razie w perspektywie dwóch – trzech lat mam nadzieję osiąść już na stałe gdzieś na południu Polski.
A ponieważ w tym chaosie są jeszcze dzieci, to – przechodząc do kolejnej części pytania – czasu wolnego mam naprawdę niewiele. Ale jeśli już jest, to najczęściej czytam książki i oglądam seriale. Sportu ostatnio nie uprawiam, na szczęście na razie na kondycję jeszcze nie narzekam, bo praktycznie wszędzie jeżdżę na rowerze albo chodzę. Mam też różne chwilowe „zajawki” – na przykład ostatnio namiętnie rysowałam mapy. No i jestem totalnie uzależniona od smartfonowych scrabbli.
Czytam właściwie wszystko poza fantastyką. Oczywiście uwielbiam erotyki i obyczajówki, choć niestety ostatnio mam wrażenie, że im więcej nowości, tym gorsza ich jakość... Poza tym lubię kryminały, romanse historyczne, literaturę faktu i historię.
Domi: Czy będzie można kiedyś Cię poznać podczas spotkania autorskiego? Zbliżają się Targi Książki w Krakowie, może tam?
Magda: Na razie niestety nie. Dopóki muszę pisać pod pseudonimem, takie spotkania nie będą możliwe. Ale na Targach prawdopodobnie będę – jako czytelniczka.
Domi: A wracając do Twoich książek, ile w Twoich bohaterkach jest Ciebie czy osób ci bliskich, a ile całkowitej fikcji, zwłaszcza jeśli chodzi o konfiguracje łóżkowe i pozycje nie tylko rodem z Kamasutry?
Magda: Całkowitej fikcji nie ma, co oczywiście nie znaczy, że opisuję wyłącznie własne przeżycia. To zwykle miks doświadczeń kilku osób. Sporo piszę o tym, co znam z autopsji – nie będę ukrywała, lubię seks i jest on ważnym elementem mojego życia. A ponieważ jestem od lat w bardzo udanym, także pod tym względem, związku, to różnych doświadczeń mam sporo. Są jednak klimaty, którymi prywatnie nie jestem zainteresowana i tu pomagają inni – mam szczęście do wspaniałych, mądrych i otwartych przyjaciół. Myślę, że bez nich żadna moja książka by nie powstała.
Domi: W jaki sposób przygotowujesz się do tworzenia fabuły? Czy chcąc stworzyć wiarygodny erotyk, trzeba, ekhm, że tak powiem, iść w teren :P? Jak wygląda Twój dzień pracy i zbieranie materiałów do książki?
Magda: Trochę w teren trzeba wyjść ;-) Nie wyobrażam sobie pisania na przykład o klubach erotycznych, jeśli nigdy bym w takim miejscu nie była. Co wcale nie oznacza, że muszę spróbować tam każdej, czy w ogóle jakiejkolwiek, aktywności. Poza tym bywam na różnych imprezach, najczęściej takich w bardzo zaufanym gronie. Czerpię z tego, co sama przeżyłam, z obserwacji, spotkań z ludźmi, którzy mają interesujące mnie doświadczenia... Dużo rozmawiam i dopytuję, szczególnie jeśli jakiś temat jest mi zupełnie nieznany. Tak było na przykład z Nataszą, bohaterką „Cat”. Prywatnie zagadnienie kobiecej dominacji seksualnej jest mi obce, więc bardzo dużo czasu przegadałam z koleżanką, która realizuje się właśnie jako domina.
A jak wygląda mój „pisarski” dzień? Właściwie niczym nie różni się od tych innych poświęcanych pracy. O określonej godzinie siadam w swoim fotelu do pisania i wklepuję do komputera tekst według przygotowanego planu. Jeśli to kolejny etap, gdy podstawowa wersja książki już jest gotowa, to ją „rzeźbię” – poprawiam, skracam, wydłużam, upiększam, łagodzę, podkręcam…
Domi: Która z dotychczas wydanych przez Ciebie książek jest Twoją ulubioną i dlaczego?
Magda: Zawsze ta ostatnia ;-) A na poważnie – nie jestem w stanie wybrać. Wszystkie lubię, choć może „Tonącą w błękicie” najmniej. To prawdopodobnie wynika z tego, że była debiutem i w tej chwili – po ponad trzech latach od pierwszego wydania i ze znacznie większym doświadczeniem pisarskim – trochę bym ją poprawiła.
Domi: Związana jesteś z dość niszowym wydawnictwem HabanEro Books. Skąd taka ścieżka, skoro bardziej znane wydawnictwa to większe możliwości dotarcia do czytelników, chociażby marketingowe?
Magda: Niestety większe wydawnictwa to też dość sztywne warunki, na jakich współpracują z autorami. Otrzymałam propozycje z kilku miejsc i żadna z nich mi nie odpowiadała. Postanowiłam wybrać większą wolność i decyzyjność kosztem sławy ;-) i lepszej promocji – choć wiem, że z tym też w niektórych dużych wydawnictwach różnie bywa.
Moje książki wydają znajomi, którzy robią to hobbystycznie – taki układ bywa trudny, bo wpadek jest sporo, a nikogo nie można zwolnić ;-) Ale dzisiaj podjęłabym taką samą decyzję – atmosfera współpracy jest dla mnie nieporównywalnie bardziej komfortowa, a wieczorno-nocne zebrania redakcyjne niezapomniane.
Choć oczywiście zdaję też sobie sprawę z tego, że za jakiś czas wiele spraw będę musiała sprofesjonalizować – dlatego myślę, że kiedyś sama zacznę wydawać książki. To jednak dość odległe plany.
Domi: Jak sama o sobie piszesz, lubisz „erotycznie i pornograficznie”. W Twoich książkach nie ma miejsca na tabu czy pruderyjność, ale mimo bezpardonowych i realistycznych scen łóżkowych i pozałóżkowych unikasz rażącej wulgarności. Pobudzasz zmysły, jednak robisz to w sposób, który nie wywołuje zgrzytania zębami i niesmaku z powodu używania z jednej strony eufemizmów typu „muszelka” czy „berło namiętności”, a z drugiej grubiańskich, czy wręcz prostackich określeń intymnych części ciała ;) Jak to robisz, tym bardziej, że język polski wydaje się być dość niefortunny do opisywania seksu w najdrobniejszych detalach?
Magda: To prawda, że nasz język nie ułatwia pisania o seksie. Ale nie jest też dramatycznie. Staram się pisać takie teksty, jakie sama chciałabym czytać. Lubię proste, bezpośrednie podejście do seksualności, więc uważam, że tak należy ją też opisywać. Penis czy członek nie należą do najpiękniej brzmiących słów, ale skoro właśnie tak nasz język określa męski narząd płciowy? Nie zastępuję „ręki” „różową gałązką”, więc nie będę pisała o „maczugach” czy „otoczonych gąszczem jamach”. Są jednak wyjątki – dwa słowa, których staram się unikać, bo mam zbyt duży problem z akceptacją ich brzmienia: odbyt i srom. Ale to już takie moje własne skrzywienie.
A jeśli chodzi o wulgaryzmy – uważam, że są dobre, wręcz piękne, pod warunkiem, że ich użycie jest uzasadnione. Uwielbiam je w mięsistym, mocnym, emocjonalnym tekście. Niestety mało kto potrafi takie pisać.
Domi: Twoje bohaterki są świadomymi siebie i swojego ciała kobietami, które nie boją się seksualnych eksperymentów. A ja przewrotnie zapytam, czy uznajesz je za przykład do naśladowania, dzięki któremu można urozmaicać swoje życie erotyczne, czy wolałabyś, aby były anty-przykładem tego, jak można budować relacje damsko-męskie i nie tylko?
Magda: Antyprzykład na pewno nie. Ale to wcale nie oznacza, że namawiam do naśladowania – choć jeśli kogoś moje książki zainspirują, to świetnie. Generalnie staram się zawsze podkreślać znaczenie otwartości i szczerości w życiu seksualnym. I ta otwartość wcale nie ma oznaczać uczestniczenia w nie wiadomo jakich ekscesach. Chodzi o otwartość na swoje i partnera potrzeby oraz szczerość – wobec niego, ale przede wszystkim wobec siebie.
Eksperymenty, badanie swoich granic, czy ich przekraczanie – to wszystko jest wspaniałe, pod warunkiem, że służy szukaniu tego, co sprawia przyjemność i co się lubi. Takie doświadczenia nigdy nie będą pozytywne, jeśli ktoś jest do nich namawiany i zmuszany, albo sam robi coś na siłę, dlatego, że inni to robią.
Ja w ogóle nie znoszę skrajności, którymi niestety karmi się nasza rzeczywistość. Albo trendy jest skromność i tylko pod kołdrą, albo epatowanie seksualnością. Cudowny byłby świat, w którym za zupełnie normalną będzie uważana 40-letnia dziewica, para kochająca się zawsze klasycznie i w ciemnościach, żona oglądająca z mężem pornosy, sześćdziesięciolatka z wibratorem i swingerka z setkami partnerów na koncie. Oczywiście pod warunkiem, że to będą wybory tych kobiet, a wszystko, co robią ze swoją seksualnością, będzie wynikało wyłącznie z ich świadomych potrzeb, a nie z presji zewnętrznej.
Niestety wciąż stanowczo za rzadko tak jest. Wszystko, co związane z seksem i seksualnością rozpalało i rozpala umysły, ale najczęściej nie w tym pozytywnym, dającym szczęście sensie. Niestety.
Domi: Masz takich pisarzy czy pisarki, którzy Cię inspirują?
Magda: Chyba nie jestem w stanie podać konkretnych nazwisk. Czytam naprawdę dużo, najczęściej bardziej łykam niż smakuję. Gdybyś zapytała mnie o najlepszą książkę z ostatniego półrocza, to usłyszałabyś: „yyy?” – bo jak sobie przypomnieć pewnie ze sto pięćdziesiąt połkniętych, czasem kompletnie kompulsywnie, tytułów ;-) Ale jeśli już musiałabym kogoś wymienić, to może jakimś tropem są moje ostatnie porządki na półkach związane z życiem na walizkach. Porządki, czyli tak naprawdę bolesne pozbywanie się książek, których, mimo że od dawna czytam w zasadzie tylko e-booki, wciąż miałam bardzo dużo… Z prozy została Jane Austin, Mario Puzo, historyczny Ken Follett i Chmielewska.
Domi: Dewizą mojej aktywności w książkowej blogosferze jest hasło „czytaj i pozwól czytać innym”. Jak byś je zinterpretowała?
Magda: Och, gdyby cała blogosfera i w ogóle środowisko czytelnicze miało taką dewizę! To chyba trochę jak z podejściem do seksualności, o którym już wspominałam – każdy powinien czytać to, co lubi nie oglądając się na innych, a jego wybory nie powinny być w jakikolwiek sposób oceniane. Sama nie znoszę stawiania znaku równości pomiędzy krytyką książki, a krytyką czyichś gustów czytelniczych, czy w ogóle samego człowieka. Bliski przykład – powieści Blanki Lipińskiej. Przebrnęłam jakoś przez pierwszy tom, kolejny porzuciłam po kilku stronach. Mogę oceniać skandaliczną redakcję czy korektę, pisać „nie podobało mi się”, „nie mój klimat”, ale to nie ma nic wspólnego z masą osób, które się tymi książkami zachwyciły i znalazły w nich coś ciekawego czy wartościowego.
Zresztą tak naprawdę w każdej dziedzinie życia przeraża mnie, jak bardzo ludzie nie są w stanie zaakceptować cudzej odmienności, a fakt, że ktoś chce inaczej czy lubi coś innego, uważają za zagrożenie dla własnej tożsamości. Próbują leczyć kosztem innych własne kompleksy, chcą poczuć się w swoim mniemaniu lepszymi – tylko, że i tak im to nie wychodzi, bo droga do zadowolenia z siebie wiedzie zupełnie inną ścieżką. Z uporem jednak nie chcą widzieć właściwych drogowskazów, niestety.
Domi: Czy przypominasz sobie najbardziej pozytywną i tę najbardziej krytyczną recenzję Twojej książki? Jak radzisz sobie z krytyką, jeśli się pojawia?
Magda: Było dużo tych bardzo pozytywnych i trochę tych krytycznych. Konkretnych nie pamiętam. Natomiast zawsze, w obu przypadkach, bardzo cenię sobie rzetelność. Zniosę każdą krytykę, wręcz ją lubię, pod warunkiem, że jest konstruktywna. No i to, o czym wspomniałam wyżej – nie lubię pisania „książka jest beznadziejna, bo jest w niej za dużo seksu”, wolę „nie podobało mi się, bo taka ilość seksu mnie zmęczyła”.
Domi: A w ogóle jak zaczęła się Twoja przygoda z literaturą erotyczną? Brakowało Ci czegoś na półce, że postanowiłaś sama stworzyć coś rozpalającego czytelnicze (i nie tylko) pożądanie?
Magda: Trochę tak. W pewnym momencie przeczytałam praktycznie wszystko, co było dostępne w tym gatunku i chciałam więcej, a przede wszystkim odważniej. Znajomi powiedzieli: „Pisz!”, akurat miałam sporo wolnego czasu, więc siadłam i napisałam.
Domi: Nie mogłabym nie zapytać o Twój plan wydawniczy – na portalu LubimyCzytać.pl już można dodawać na półki trzeci tom serii „Żywioły”, czyli „Błądzącą we mgle” oraz trzeci tom serii „Dzikie noce”, tj. „Tigera”. Kiedy dostaniemy je do ręki w formie papierowej czy ebooka?
Magda: Trudne pytanie. Zaletą, ale i wadą wydawnictwa, z którym współpracuję, jest właściwie brak deadline’ów. Oczywiście mamy jakiś plan, ale jeśli ja potrzebuję więcej czasu albo sprawy zawodowe rzucają nagle moją redaktorkę na drugi koniec świata, to nikt nie dramatyzuje i po prostu terminy są przesuwane, żeby je dopasować do możliwości zespołu.
Na razie analizuję kolejne poprawki redakcyjne „Błądzącej we mgle”, „Tańcząca w ogniu – część 2” jest w redakcji, a „Tiger” czeka na kolejną turę moich zmian. Tyle wiem, o datach premier będę mogła coś napisać dopiero za jakiś czas.
Domi: Jeśli nie erotyki, to co? Nie kusi Cię gatunkowa zdrada, skoro wątki obyczajowe i kryminalne w Twoich książkach bardzo przyciągają uwagę i sprawiają, że nie są one wyłącznie opisem wymyślnych „seksów”?
Magda: Kusi, kusi. Na pewno spróbuję napisać kryminał. Mam już nawet pomysł, choć kiedy ostatnio opowiedziałam tę historię mojemu partnerowi, to się przeraził. A miękki nie jest ;-) Chyba po prostu potrzebuję odskoczni od tych romantyczno-erotycznych uniesień, stąd tak dramatyczne pomysły. Zobaczymy, co z tym dalej zrobię...
Domi: Tytułem zakończenia, może chciałabyś skierować za pośrednictwem mojego bloga jakieś słowa do swoich czytelniczek i czytelników? No właśnie! Masz może jakieś sygnały, że czytają Cię mężczyźni?
Magda: Mężczyźni czytają, choć raczej są w mniejszości. Czasem nawet do mnie piszą, co niestety nie zawsze jest miłe, bo niektórzy mylą fikcję z rzeczywistością i próbują utożsamiać mnie z moimi bohaterkami. Ale cóż, to pewnie uroki pisania w takim gatunku.
Co chciałabym powiedzieć wszystkim czytającym moje książki? Przede wszystkim podziękować – częściowo zrobiłam to już na początku tego wywiadu, ale powtórzę – bardzo jestem Wam, czytelniczkom, czytelnikom, blogerkom i blogerom, wdzięczna. Nie tylko za to, że czytacie moje książki, choć oczywiście po to je piszę. Ale też za to, że je polecacie, recenzujecie, wspominacie o nich. To pomaga mi docierać do nowych czytelników i niesłychanie mnie motywuje do dalszego pisania. Z całego serca dziękuję!
Magda: Zawsze byłam związana z branżą medialną – czego zresztą łatwo się domyślić czytając moje książki ;-) I długo pewną częścią mojej aktywności zawodowej było właśnie pisanie – na przykład scenariuszy. Potem skupiłam się tylko na jednej z rzeczy, którymi zajmowałam się wcześniej, i tak jest do dziś.
Domi: A skoro aktualnie piszesz dla przyjemności, to dokąd doprowadził Cię ostry zawodowy zakręt, który pokonałaś? A może jeszcze na nim jesteś?
Magda: Tym „ostrym zakrętem” było porzucenie pracy i zajęcie się wyłącznie pewnym wycinkiem dotychczasowej aktywności zawodowej. Ta zmiana zdecydowanie jest już za mną i, przynajmniej na razie, kolejnych nie planuję – uwielbiam to, co teraz robię i między innymi dlatego nie jestem w stanie poświęcić się tylko pisaniu książek.
Domi: Powiedz proszę coś więcej o sobie, np. w którym zakątku Polski urzędujesz, co lubisz robić w czasie wolnym, jakie książki czytasz?
Magda: Moje „urzędowanie” jest ostatnio bardzo problematyczną kwestią. Z racji obowiązków zawodowych od jakiegoś czasu miotam się między Warszawą i Krakowem, a dodatkowo jeszcze trochę pomieszkuję za granicą – postanowiliśmy przetestować życie w pewnym wymarzonym miejscu, a teraz powoli się z tego pomysłu wycofujemy, bo rzeczywistość, jak to niestety często bywa, trochę rozjechała się z wyobrażeniami ;-) W każdym razie w perspektywie dwóch – trzech lat mam nadzieję osiąść już na stałe gdzieś na południu Polski.
A ponieważ w tym chaosie są jeszcze dzieci, to – przechodząc do kolejnej części pytania – czasu wolnego mam naprawdę niewiele. Ale jeśli już jest, to najczęściej czytam książki i oglądam seriale. Sportu ostatnio nie uprawiam, na szczęście na razie na kondycję jeszcze nie narzekam, bo praktycznie wszędzie jeżdżę na rowerze albo chodzę. Mam też różne chwilowe „zajawki” – na przykład ostatnio namiętnie rysowałam mapy. No i jestem totalnie uzależniona od smartfonowych scrabbli.
Czytam właściwie wszystko poza fantastyką. Oczywiście uwielbiam erotyki i obyczajówki, choć niestety ostatnio mam wrażenie, że im więcej nowości, tym gorsza ich jakość... Poza tym lubię kryminały, romanse historyczne, literaturę faktu i historię.
Domi: Czy będzie można kiedyś Cię poznać podczas spotkania autorskiego? Zbliżają się Targi Książki w Krakowie, może tam?
Magda: Na razie niestety nie. Dopóki muszę pisać pod pseudonimem, takie spotkania nie będą możliwe. Ale na Targach prawdopodobnie będę – jako czytelniczka.
Domi: A wracając do Twoich książek, ile w Twoich bohaterkach jest Ciebie czy osób ci bliskich, a ile całkowitej fikcji, zwłaszcza jeśli chodzi o konfiguracje łóżkowe i pozycje nie tylko rodem z Kamasutry?
Magda: Całkowitej fikcji nie ma, co oczywiście nie znaczy, że opisuję wyłącznie własne przeżycia. To zwykle miks doświadczeń kilku osób. Sporo piszę o tym, co znam z autopsji – nie będę ukrywała, lubię seks i jest on ważnym elementem mojego życia. A ponieważ jestem od lat w bardzo udanym, także pod tym względem, związku, to różnych doświadczeń mam sporo. Są jednak klimaty, którymi prywatnie nie jestem zainteresowana i tu pomagają inni – mam szczęście do wspaniałych, mądrych i otwartych przyjaciół. Myślę, że bez nich żadna moja książka by nie powstała.
Domi: W jaki sposób przygotowujesz się do tworzenia fabuły? Czy chcąc stworzyć wiarygodny erotyk, trzeba, ekhm, że tak powiem, iść w teren :P? Jak wygląda Twój dzień pracy i zbieranie materiałów do książki?
Magda: Trochę w teren trzeba wyjść ;-) Nie wyobrażam sobie pisania na przykład o klubach erotycznych, jeśli nigdy bym w takim miejscu nie była. Co wcale nie oznacza, że muszę spróbować tam każdej, czy w ogóle jakiejkolwiek, aktywności. Poza tym bywam na różnych imprezach, najczęściej takich w bardzo zaufanym gronie. Czerpię z tego, co sama przeżyłam, z obserwacji, spotkań z ludźmi, którzy mają interesujące mnie doświadczenia... Dużo rozmawiam i dopytuję, szczególnie jeśli jakiś temat jest mi zupełnie nieznany. Tak było na przykład z Nataszą, bohaterką „Cat”. Prywatnie zagadnienie kobiecej dominacji seksualnej jest mi obce, więc bardzo dużo czasu przegadałam z koleżanką, która realizuje się właśnie jako domina.
A jak wygląda mój „pisarski” dzień? Właściwie niczym nie różni się od tych innych poświęcanych pracy. O określonej godzinie siadam w swoim fotelu do pisania i wklepuję do komputera tekst według przygotowanego planu. Jeśli to kolejny etap, gdy podstawowa wersja książki już jest gotowa, to ją „rzeźbię” – poprawiam, skracam, wydłużam, upiększam, łagodzę, podkręcam…
Domi: Która z dotychczas wydanych przez Ciebie książek jest Twoją ulubioną i dlaczego?
Magda: Zawsze ta ostatnia ;-) A na poważnie – nie jestem w stanie wybrać. Wszystkie lubię, choć może „Tonącą w błękicie” najmniej. To prawdopodobnie wynika z tego, że była debiutem i w tej chwili – po ponad trzech latach od pierwszego wydania i ze znacznie większym doświadczeniem pisarskim – trochę bym ją poprawiła.
Domi: Związana jesteś z dość niszowym wydawnictwem HabanEro Books. Skąd taka ścieżka, skoro bardziej znane wydawnictwa to większe możliwości dotarcia do czytelników, chociażby marketingowe?
Magda: Niestety większe wydawnictwa to też dość sztywne warunki, na jakich współpracują z autorami. Otrzymałam propozycje z kilku miejsc i żadna z nich mi nie odpowiadała. Postanowiłam wybrać większą wolność i decyzyjność kosztem sławy ;-) i lepszej promocji – choć wiem, że z tym też w niektórych dużych wydawnictwach różnie bywa.
Moje książki wydają znajomi, którzy robią to hobbystycznie – taki układ bywa trudny, bo wpadek jest sporo, a nikogo nie można zwolnić ;-) Ale dzisiaj podjęłabym taką samą decyzję – atmosfera współpracy jest dla mnie nieporównywalnie bardziej komfortowa, a wieczorno-nocne zebrania redakcyjne niezapomniane.
Choć oczywiście zdaję też sobie sprawę z tego, że za jakiś czas wiele spraw będę musiała sprofesjonalizować – dlatego myślę, że kiedyś sama zacznę wydawać książki. To jednak dość odległe plany.
Domi: Jak sama o sobie piszesz, lubisz „erotycznie i pornograficznie”. W Twoich książkach nie ma miejsca na tabu czy pruderyjność, ale mimo bezpardonowych i realistycznych scen łóżkowych i pozałóżkowych unikasz rażącej wulgarności. Pobudzasz zmysły, jednak robisz to w sposób, który nie wywołuje zgrzytania zębami i niesmaku z powodu używania z jednej strony eufemizmów typu „muszelka” czy „berło namiętności”, a z drugiej grubiańskich, czy wręcz prostackich określeń intymnych części ciała ;) Jak to robisz, tym bardziej, że język polski wydaje się być dość niefortunny do opisywania seksu w najdrobniejszych detalach?
Magda: To prawda, że nasz język nie ułatwia pisania o seksie. Ale nie jest też dramatycznie. Staram się pisać takie teksty, jakie sama chciałabym czytać. Lubię proste, bezpośrednie podejście do seksualności, więc uważam, że tak należy ją też opisywać. Penis czy członek nie należą do najpiękniej brzmiących słów, ale skoro właśnie tak nasz język określa męski narząd płciowy? Nie zastępuję „ręki” „różową gałązką”, więc nie będę pisała o „maczugach” czy „otoczonych gąszczem jamach”. Są jednak wyjątki – dwa słowa, których staram się unikać, bo mam zbyt duży problem z akceptacją ich brzmienia: odbyt i srom. Ale to już takie moje własne skrzywienie.
A jeśli chodzi o wulgaryzmy – uważam, że są dobre, wręcz piękne, pod warunkiem, że ich użycie jest uzasadnione. Uwielbiam je w mięsistym, mocnym, emocjonalnym tekście. Niestety mało kto potrafi takie pisać.
Domi: Twoje bohaterki są świadomymi siebie i swojego ciała kobietami, które nie boją się seksualnych eksperymentów. A ja przewrotnie zapytam, czy uznajesz je za przykład do naśladowania, dzięki któremu można urozmaicać swoje życie erotyczne, czy wolałabyś, aby były anty-przykładem tego, jak można budować relacje damsko-męskie i nie tylko?
Magda: Antyprzykład na pewno nie. Ale to wcale nie oznacza, że namawiam do naśladowania – choć jeśli kogoś moje książki zainspirują, to świetnie. Generalnie staram się zawsze podkreślać znaczenie otwartości i szczerości w życiu seksualnym. I ta otwartość wcale nie ma oznaczać uczestniczenia w nie wiadomo jakich ekscesach. Chodzi o otwartość na swoje i partnera potrzeby oraz szczerość – wobec niego, ale przede wszystkim wobec siebie.
Eksperymenty, badanie swoich granic, czy ich przekraczanie – to wszystko jest wspaniałe, pod warunkiem, że służy szukaniu tego, co sprawia przyjemność i co się lubi. Takie doświadczenia nigdy nie będą pozytywne, jeśli ktoś jest do nich namawiany i zmuszany, albo sam robi coś na siłę, dlatego, że inni to robią.
Ja w ogóle nie znoszę skrajności, którymi niestety karmi się nasza rzeczywistość. Albo trendy jest skromność i tylko pod kołdrą, albo epatowanie seksualnością. Cudowny byłby świat, w którym za zupełnie normalną będzie uważana 40-letnia dziewica, para kochająca się zawsze klasycznie i w ciemnościach, żona oglądająca z mężem pornosy, sześćdziesięciolatka z wibratorem i swingerka z setkami partnerów na koncie. Oczywiście pod warunkiem, że to będą wybory tych kobiet, a wszystko, co robią ze swoją seksualnością, będzie wynikało wyłącznie z ich świadomych potrzeb, a nie z presji zewnętrznej.
Niestety wciąż stanowczo za rzadko tak jest. Wszystko, co związane z seksem i seksualnością rozpalało i rozpala umysły, ale najczęściej nie w tym pozytywnym, dającym szczęście sensie. Niestety.
Domi: Masz takich pisarzy czy pisarki, którzy Cię inspirują?
Magda: Chyba nie jestem w stanie podać konkretnych nazwisk. Czytam naprawdę dużo, najczęściej bardziej łykam niż smakuję. Gdybyś zapytała mnie o najlepszą książkę z ostatniego półrocza, to usłyszałabyś: „yyy?” – bo jak sobie przypomnieć pewnie ze sto pięćdziesiąt połkniętych, czasem kompletnie kompulsywnie, tytułów ;-) Ale jeśli już musiałabym kogoś wymienić, to może jakimś tropem są moje ostatnie porządki na półkach związane z życiem na walizkach. Porządki, czyli tak naprawdę bolesne pozbywanie się książek, których, mimo że od dawna czytam w zasadzie tylko e-booki, wciąż miałam bardzo dużo… Z prozy została Jane Austin, Mario Puzo, historyczny Ken Follett i Chmielewska.
Domi: Dewizą mojej aktywności w książkowej blogosferze jest hasło „czytaj i pozwól czytać innym”. Jak byś je zinterpretowała?
Magda: Och, gdyby cała blogosfera i w ogóle środowisko czytelnicze miało taką dewizę! To chyba trochę jak z podejściem do seksualności, o którym już wspominałam – każdy powinien czytać to, co lubi nie oglądając się na innych, a jego wybory nie powinny być w jakikolwiek sposób oceniane. Sama nie znoszę stawiania znaku równości pomiędzy krytyką książki, a krytyką czyichś gustów czytelniczych, czy w ogóle samego człowieka. Bliski przykład – powieści Blanki Lipińskiej. Przebrnęłam jakoś przez pierwszy tom, kolejny porzuciłam po kilku stronach. Mogę oceniać skandaliczną redakcję czy korektę, pisać „nie podobało mi się”, „nie mój klimat”, ale to nie ma nic wspólnego z masą osób, które się tymi książkami zachwyciły i znalazły w nich coś ciekawego czy wartościowego.
Zresztą tak naprawdę w każdej dziedzinie życia przeraża mnie, jak bardzo ludzie nie są w stanie zaakceptować cudzej odmienności, a fakt, że ktoś chce inaczej czy lubi coś innego, uważają za zagrożenie dla własnej tożsamości. Próbują leczyć kosztem innych własne kompleksy, chcą poczuć się w swoim mniemaniu lepszymi – tylko, że i tak im to nie wychodzi, bo droga do zadowolenia z siebie wiedzie zupełnie inną ścieżką. Z uporem jednak nie chcą widzieć właściwych drogowskazów, niestety.
Domi: Czy przypominasz sobie najbardziej pozytywną i tę najbardziej krytyczną recenzję Twojej książki? Jak radzisz sobie z krytyką, jeśli się pojawia?
Magda: Było dużo tych bardzo pozytywnych i trochę tych krytycznych. Konkretnych nie pamiętam. Natomiast zawsze, w obu przypadkach, bardzo cenię sobie rzetelność. Zniosę każdą krytykę, wręcz ją lubię, pod warunkiem, że jest konstruktywna. No i to, o czym wspomniałam wyżej – nie lubię pisania „książka jest beznadziejna, bo jest w niej za dużo seksu”, wolę „nie podobało mi się, bo taka ilość seksu mnie zmęczyła”.
Domi: A w ogóle jak zaczęła się Twoja przygoda z literaturą erotyczną? Brakowało Ci czegoś na półce, że postanowiłaś sama stworzyć coś rozpalającego czytelnicze (i nie tylko) pożądanie?
Magda: Trochę tak. W pewnym momencie przeczytałam praktycznie wszystko, co było dostępne w tym gatunku i chciałam więcej, a przede wszystkim odważniej. Znajomi powiedzieli: „Pisz!”, akurat miałam sporo wolnego czasu, więc siadłam i napisałam.
Domi: Nie mogłabym nie zapytać o Twój plan wydawniczy – na portalu LubimyCzytać.pl już można dodawać na półki trzeci tom serii „Żywioły”, czyli „Błądzącą we mgle” oraz trzeci tom serii „Dzikie noce”, tj. „Tigera”. Kiedy dostaniemy je do ręki w formie papierowej czy ebooka?
Magda: Trudne pytanie. Zaletą, ale i wadą wydawnictwa, z którym współpracuję, jest właściwie brak deadline’ów. Oczywiście mamy jakiś plan, ale jeśli ja potrzebuję więcej czasu albo sprawy zawodowe rzucają nagle moją redaktorkę na drugi koniec świata, to nikt nie dramatyzuje i po prostu terminy są przesuwane, żeby je dopasować do możliwości zespołu.
Na razie analizuję kolejne poprawki redakcyjne „Błądzącej we mgle”, „Tańcząca w ogniu – część 2” jest w redakcji, a „Tiger” czeka na kolejną turę moich zmian. Tyle wiem, o datach premier będę mogła coś napisać dopiero za jakiś czas.
Domi: Jeśli nie erotyki, to co? Nie kusi Cię gatunkowa zdrada, skoro wątki obyczajowe i kryminalne w Twoich książkach bardzo przyciągają uwagę i sprawiają, że nie są one wyłącznie opisem wymyślnych „seksów”?
Magda: Kusi, kusi. Na pewno spróbuję napisać kryminał. Mam już nawet pomysł, choć kiedy ostatnio opowiedziałam tę historię mojemu partnerowi, to się przeraził. A miękki nie jest ;-) Chyba po prostu potrzebuję odskoczni od tych romantyczno-erotycznych uniesień, stąd tak dramatyczne pomysły. Zobaczymy, co z tym dalej zrobię...
Domi: Tytułem zakończenia, może chciałabyś skierować za pośrednictwem mojego bloga jakieś słowa do swoich czytelniczek i czytelników? No właśnie! Masz może jakieś sygnały, że czytają Cię mężczyźni?
Magda: Mężczyźni czytają, choć raczej są w mniejszości. Czasem nawet do mnie piszą, co niestety nie zawsze jest miłe, bo niektórzy mylą fikcję z rzeczywistością i próbują utożsamiać mnie z moimi bohaterkami. Ale cóż, to pewnie uroki pisania w takim gatunku.
Co chciałabym powiedzieć wszystkim czytającym moje książki? Przede wszystkim podziękować – częściowo zrobiłam to już na początku tego wywiadu, ale powtórzę – bardzo jestem Wam, czytelniczkom, czytelnikom, blogerkom i blogerom, wdzięczna. Nie tylko za to, że czytacie moje książki, choć oczywiście po to je piszę. Ale też za to, że je polecacie, recenzujecie, wspominacie o nich. To pomaga mi docierać do nowych czytelników i niesłychanie mnie motywuje do dalszego pisania. Z całego serca dziękuję!
Domi: Serdecznie dziękuję za
rozmowę i gratuluję premiery Twojej piątej książki! Niech
„Uratowana” trafia pod strzechy i ubarwia życie Polek i Polaków,
dając odskocznię od codziennych trosk
Brawo Pani Magdo.
OdpowiedzUsuńJako facet przyznam całkiem przyjemnie się czyta Pani książki.
Oby tak dalej i czekamy na więcej.
Powodzenia.