Przejdź do głównej zawartości

Recenzja przedpremierowa: "Chłopak, którego nie było" - Elżbieta Rodzeń

Premiera: 31 lipca 2019

"- Zbladła pani, gdy tylko podszedłem. - Przeczesał palcami włosy. - Mam nadzieję, że nie zrobiłem na pani aż tak przerażającego wrażenia. Zapewniam, że jestem zupełnie niegroźny.
- Po prostu bardzo mi pan kogoś przypomina - powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. - Kogoś, kogo już nie ma..." - fragment powieści.

"Chłopak, którego nie było" to najnowsza propozycja Elżbiety Rodzeń, która jest powieścią obyczajowo-romantyczną z wątkiem fantasy. To książka idealna dla niepoprawnych romantyczek, którym nieobce są takie filmy jak "Uwierz w ducha" czy "Miasto aniołów". Tytuł ten przywiódł mi też na myśl książkę Katarzyny Bereniki Miszczuk pt. "Druga szansa", dzięki czemu zdałam sobie sprawę, że wątek wędrówek dusz w literaturze popularnej szalenie mi odpowiada. Przyznaję, że zasiadłam do lektury "Chłopaka" w piątkowy wieczór i nie odłożyłam go aż nie skończyłam czytać w środku nocy. Tak pochłonęła mnie historia kobiety znad Bałtyku i mężczyzny, który od pierwszego wejrzenia staje się jej całym światem. O ile już tym światem nie był przez wiele lat, ku rozpaczy jej rodziny, wysyłającej ją do szpitala psychiatrycznego... Bo jak można rozmawiać z kimś, kogo nie ma?

Nieinwazyjny, przyjemny styl Rodzeń koncentrujący się wokół psychologicznej kreacji postaci, do którego przyzwyczaiła mnie autorka w "Przyciąganiu" czy "Zimowej miłości", mamy ku mojemu zadowoleniu również w tej powieści. Rodzeń pochyliła się nad toksycznymi relacjami rodzice-dziecko, oddała głos ludziom poszkodowanym w ciężkich wypadkach, pokazała (mimo że w nieprawdopodobny sposób), że psychika człowieka to konstrukt wciąż jeszcze nieodkryty do końca.


Główna bohaterka - Martyna - to ciekawa postać, której wewnętrzną przemianę możemy śledzić na kartach książki. Młoda kobieta nie miała w życiu lekko, tym bardziej, że nie mogła liczyć na pełne wyrozumiałości wsparcie swojej rodziny. Jej rodzice w krzywdzący w mojej ocenie sposób faworyzowali starszą córkę, by młodszą spisać na straty z uwagi na chorobę psychiczną, utwierdzając ją w przekonaniu, że nic nie jest warta. Wraz z rozwojem fabuły i wkroczeniem w życie Martyny Jamesa Alistera obserwujemy jak z zastraszonej i niepewnej własnej wartości osoby staje się świadomą siebie i swoich umiejętności kobietą. Oczywiście proces ten nie miał znamion rewolucji, a był ewolucją - stopniowym wychodzeniem Martyny z podporządkowanej innym pozycji do stanu samodzielności i odwagi w podejmowaniu życiowych decyzji. Bohaterka krok po kroku wyzwala się z okowów zaburzeń psychicznych, a gorące uczucie, któremu się poddaje, dodaje jej skrzydeł.

James z kolei to mężczyzna, który ma wszystko - pieniądze, prezencję i elegancję. Ma również blizny, których nie sposób usunąć z jego ciała i umysłu. Kiedy bliżej poznaje Martynę ma poczucie, jakby znał ją od zawsze, a ona z kolei słyszy z jego ust sformułowania, których kiedyś używał wobec niej jej przyjaciel. Tyle tylko, że ów przyjaciel był widoczny wyłącznie dla niej.

Okej, czytacie właśnie - on piękny i bogaty, ona niepewna siebie i zastraszona - myślicie może: ale to już było. Ja wam jednak powiem, że Elżbieta Rodzeń podeszła do tego wydawałoby się wyeksploatowanego układu romantycznego z zupełnie innej strony. Wplotła bowiem w perypetie dorosłych wydarzenia z dzieciństwa naszych bohaterów, które niezmiernie mocno odcisnęły się na ich dorosłym życiu. Ponadto, metafizyczne wydarzenia "nie z tej ziemi" przeplatają się z realnymi zdarzeniami, a ja jako czytelniczka dałam się pochłonąć przez tę swoistą baśń dla dorosłych, tym bardziej, że pełna dramatyzmu końcówka każe zadać sobie pytanie: jak to wszystko się skończy?

"Chłopak, którego nie było" to pisana w narracji pierwszoosobowej  historia roku z życia niezwykłej kobiety i niezwykłego mężczyzny. Być może po lekturze stwierdzicie, że takie rzeczy mogą mieć miejsce wyłącznie w bajkach. I ja się z wami całkowicie zgodzę. Przy czym, czyż nie zasługujemy na to, aby oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w innym świecie, by zachować równowagę psychiczną? Czy nie możemy pochylić się nad ważnymi tematami, które podane zostały w nieszablonowej formie i zastanowić się na tym, jak to jest być martwym za życia?

Polecam wam tę piękną i absolutnie uzależniającą opowieść, a Wydawnictwu "Między słowami" dziękuję za tę recenzencką propozycję, która pochłonęła mnie bez reszty.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad: Domi czyta i pyta, czyli Paulina Świst w krzyżowym ogniu pytań

Drodzy zaczytani! Dzisiaj na moim blogu gości jedna z najbardziej tajemniczych pisarek na polskim rynku wydawniczym. Jej kryminalno-erotyczne powieści bardzo przypadły do gustu czytelnikom, chociaż wielu – w tym mnie – wprawiły w pewną konsternację. Bo jak to? Jej debiutancki „Prokurator” to nie 100% kryminał, a erotyk z nutą sensacji? Paulina Świst potrafi zaskakiwać, a jej kryminały prawniczo-policyjne z domieszką pikanterii schodzą z każdym nowym tytułem na pniu. Foto: Paulina Świst Domi: Paulino, serdecznie Ci dziękuję za Twoje pozytywne nastawienie do mojej propozycji wywiadu, która to nadeszła krótko po premierze Twojej najnowszej książki pt. „Sitwa”.  To Twoja piąta powieść, a do tego dorzuciłaś jeszcze w tym roku opowiadanie w antologii „Zabójcze święta”. Paulina: Cześć Domi :* To prawdziwa przyjemność móc z Tobą pogadać, nawet wirtualnie ;) Domi: Jak Ci się zatem pisało taką krótką formę i czym różni się dla Ciebie praca nad opowiadaniem od pracy nad powieścią? 

Akcja #CzytajLegalnieiPozwólLegalnieCzytaćInnym

Drodzy Zaczytani! Aktywnie działam w social mediach związanych z czytaniem i promocją czytelnictwa. Na swoim Instagramie  @domiczytapl  dzielę się z Wami wrażeniami z lektur, polecam książki, pokazuję wycinek swojego prywatnego życia, a także poruszam ważne według mnie kwestie dotyczące literackiego (ale nie tylko ;)) świata. I tak się wczoraj złożyło, że post jednej z moich ulubionych pisarek uruchomił we mnie organiczną potrzebę zaapelowania do wszystkich, którzy czytają i/lub udostępniają nielegalne ebooki czy PDFy książek, a także audiobooki. Niech ten wpis stanowi swoistą bazę wiedzy o możliwościach legalnego czytania, bo w dobie powszechnego dostępu do Internetu, smartfonów i komputerów naprawdę nie trzeba zniżać się do kradzieży cudzej własności intelektualnej, a tym jest udostępnianie w różnych internetowych miejscach plików z książkami elektronicznymi czy dokumentami dźwiękowymi bez zgody autora. Zachowania noszące znamiona przestępstwa należy bezwzględnie piętnować

Domi czyta i pisze niczym Jaskier

 16 grudnia 2021 roku Geralt z Rivii - bohater serii "Wiedźmin" stworzonej przez Andrzeja Sapkowskiego - obchodził 35 urodziny. Bo to właśnie 16 grudnia 1986 roku na łamach czasopisma "Fantastyka" ukazało się pierwsze opowiadanie z wiedźminem w roli głównej. Aby uczcić ten jubileusz, a także uświetnić premierę drugiego sezonu serialu "Wiedźmin" na Netflix, między innymi portal lubimyczytać.pl zorganizował konkurs, w którym do wygrania był specjalny numer miesięcznika "Nowa fantastyka", w całości poświęcony poświęcony wiedźmińskim sprawom. Konkurs polegał na wcieleniu się w rolę barda Jaskra i stworzeniu pieśni o wiedźminie. I tak się składa, że w tym przedsięwzięciu wzięłam udział i napisałam co następuje: Wiedźminie nasz, o Wiedźminie nasz Mieczem swym kikimory i ghule strasz Zobacz tam za rogiem Płonie Sodden A ty masz tę moc By w ciemną noc Odegnać przeznaczenia ogień. Śpiewajmy więc, na Geralta cześć By zawsze był w pobliżu Zawalczy