Przejdź do głównej zawartości

Recenzja: "Twierdza Kimerydu" - Magdalena Pioruńska

Dziś mija rok od premiery debiutanckiej powieści Magdaleny Pioruńskiej "Twierdza Kimerydu". Z tej okazji wracam do mojej recenzji tego tytułu, oczekując jednocześnie na wyznaczenie daty premiery tomu drugiego. 

Ludzie są bardziej przerażający od zwierząt. Dlatego rządzą światem.


Tajemniczy tytuł, przyciągająca wzrok okładka, fakt, że książka jest polskim debiutem – oto elementy, które zwróciły moją uwagę i przełożyły się na to, że na mojej recenzenckiej półce pojawiła się debiutancka powieść fantasy autorstwa Magdaleny Pioruńskiej pt. „Twierdza Kimerydu”. Przystąpiłam do lektury z nastawieniem na pełną przygód rozrywkę, która pozwoli mi oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w wykreowanym świecie pełnym nieszablonowych postaci. Czy tak właśnie było? O tym za chwilę.

Akcja książki rozpoczyna się w bliżej nieokreślonej przyszłości na afrykańskiej pustyni, którą podąża Anna Guiteerez – europejska naukowiec, antropolożka, zwolenniczka teorii asymilacji i wzajemnego szacunku pomiędzy ludźmi a stworzonymi w wyniku modyfikacji genetycznych hybrydami człowieka i prehistorycznych gadów. Bo świat dzięki nieposkromionym potrzebom poznawczym człowieka, przekładającym się na zaawansowane eksperymenty na ludziach, uległ nieodwracalnej przemianie, wprowadzając do biologicznego obiegu nowy genotyp – mix rasy ludzkiej oraz dinozaurów (raptorów, elasmozaurów czy pterodaktyli). Dzięki pomocy Tyrsa Molliny – jednego ze strażników wąwozu prowadzącego do Twierdzy Kimerydu, niepokornego człowieka, w którego żyłach płynie krew jurajskiego raptora, Anna trafia do tytułowej Twierdzy, napędzając konflikt pomiędzy rządzącym nią burmistrzem Teobaldem a europejskim cesarstwem, dowodzonym przez żądnego krwi i niczym nieograniczonej władzy cesarza Brytanika.

Wraz z Anną poznajemy plejadę barwnych postaci, połączonych więzami krwi bądź relacjami przyjacielskimi z Tyrsem. Co ciekawe, Anna otrzymuje posadę w lokalnej szkole średniej, do której uczęszczają niemalże nierozłączni, podrasowani genetycznie dziewiętnastolatkowie: znany nam już Tyrs oraz jego przyjaciele Tycjan i Tuliusz, mający obok zadań bojowych, obowiązek zdobycia wykształcenia. Śledzimy proces oswajania pełnego pierwotnej energii Tyrsa przez dużo starszą od niego Annę, zafascynowaną tym, że obiekt jej dotychczasowych rozważań akademickich jest człowiekiem z krwi i kości, opowiadającym się całym sobą za obroną wartości dla niego najwyższych: bezpieczeństwa rodziny oraz wolności, mimo tego że drzemią w nim mordercze, zwierzęce instynkty. Towarzyszymy Tuliuszowi w procesie odnajdywania własnego „ja”, okaleczonego w wyniku przedwczesnego odejścia matki, stłamszonego przez oczekiwania innych oraz wewnętrzne wyparcie ze świadomości naturalnych predyspozycji. Przyglądamy się dystyngowanemu Tycjanowi, który zabiega o uwagę swojego ojca – lidera Twierdzy, Teobalda, a jednocześnie – w obliczu nieuchronnej wojny kimerydzko-europejskiej ma do wykonania niebezpieczną misję na terenie wroga. Autorka oddaje głos każdemu z wyżej wymienionych bohaterów, co daje doskonały efekt poszerzenia perspektywy wydarzeń oraz sprawia, że czytelnik może lepiej zrozumieć motywy działań poszczególnych postaci. Jedynym odstępstwem od tej reguły jest epilog, w którym pierwszoosobowym narratorem zostaje jedyny raz Terra, dając nam krwisty przedsmak tego, co czeka nas w przygotowywanej już przez Magdalenę Pioruńską kontynuacji „Twierdzy Kimerydu”. 

Pioruńska wykreowała świat intensywny, wielowymiarowy i bardzo absorbujący, dzięki czemu w ogólnym rozrachunku trudno było mi oderwać się od lektury. Posługuje się przy tym językiem pobudzającym wyobraźnię, miejscami bardzo dosadnym, a nawet szokującym. Nie boi się poruszać kwestii stanowiących temat tabu, co u niektórych odbiorców (patrz: ja – dusza w przeważającej mierze romantyczna ;))może wywołać natychmiastową chęć rzucenia książką o ścianę, a przynajmniej odłożenia jej i przetrawienia z dystansu mocnych scen, zwłaszcza tych męsko-męskich (tak – to nie jest błąd w pisowni) i nie chodzi tu o napompowaną testosteronem walkę o dominację. Autorka wkomponowała bowiem w dynamiczną, pełną zwrotów akcji fabułę tematy trudne, począwszy od relacji homoseksualnych, przez okrutne eksperymenty genetyczne na dzieciach, aż po moralnie naganne czyny pedofilskie. W mojej opinii stanowi to dla czytelnika mieszankę na tyle wybuchową i wymagającą dojrzałości emocjonalnej, że lekturę „Twierdzy” należałoby odradzać nastolatkom, opatrując książkę znakiem „dozwolone od lat 18”. 

Chciałabym jednak odciąć się dla dobra całokształtu powieści od tych kontrowersyjnych kwestii i napisać Wam obiektywnie, dlaczego uważam tę powieść za dobrą i zasługującą na uwagę – jest ona według mnie manifestem walki o wolność, tolerancję oraz swobodę wyboru swojej życiowej ścieżki, nawet jeśli okupione to jest stratami. Skłania również do refleksji nad tym, co ma większą moc (pytanie roztrząsane już przez niejednego filozofa czy socjologa): natura i uwarunkowania genetyczne, czy też socjalizacja i podporządkowanie społecznym normom w imię wyższych idei. Spodziewałam się lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej, a dostałam mocne fantasy dla dorosłych, które z jednej strony porusza i fascynuje, a z drugiej niepokoi i oburza. Z zainteresowaniem będę śledzić dalsze literackie poczynania Magdaleny Pioruńskiej i z tego miejsca dziękuję jej za egzemplarz recenzencki powieści, nad którą trudno przejść do porządku dziennego, ponieważ budzi tak skrajne emocje. Ale mówią, że książka powinna wywoływać obrażenia i zostawiać po sobie ślad. W tym przypadku zdecydowanie tak jest.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wywiad: Domi czyta i pyta, czyli Paulina Świst w krzyżowym ogniu pytań

Drodzy zaczytani! Dzisiaj na moim blogu gości jedna z najbardziej tajemniczych pisarek na polskim rynku wydawniczym. Jej kryminalno-erotyczne powieści bardzo przypadły do gustu czytelnikom, chociaż wielu – w tym mnie – wprawiły w pewną konsternację. Bo jak to? Jej debiutancki „Prokurator” to nie 100% kryminał, a erotyk z nutą sensacji? Paulina Świst potrafi zaskakiwać, a jej kryminały prawniczo-policyjne z domieszką pikanterii schodzą z każdym nowym tytułem na pniu. Foto: Paulina Świst Domi: Paulino, serdecznie Ci dziękuję za Twoje pozytywne nastawienie do mojej propozycji wywiadu, która to nadeszła krótko po premierze Twojej najnowszej książki pt. „Sitwa”.  To Twoja piąta powieść, a do tego dorzuciłaś jeszcze w tym roku opowiadanie w antologii „Zabójcze święta”. Paulina: Cześć Domi :* To prawdziwa przyjemność móc z Tobą pogadać, nawet wirtualnie ;) Domi: Jak Ci się zatem pisało taką krótką formę i czym różni się dla Ciebie praca nad opowiadaniem od pracy nad powieścią? 

Akcja #CzytajLegalnieiPozwólLegalnieCzytaćInnym

Drodzy Zaczytani! Aktywnie działam w social mediach związanych z czytaniem i promocją czytelnictwa. Na swoim Instagramie  @domiczytapl  dzielę się z Wami wrażeniami z lektur, polecam książki, pokazuję wycinek swojego prywatnego życia, a także poruszam ważne według mnie kwestie dotyczące literackiego (ale nie tylko ;)) świata. I tak się wczoraj złożyło, że post jednej z moich ulubionych pisarek uruchomił we mnie organiczną potrzebę zaapelowania do wszystkich, którzy czytają i/lub udostępniają nielegalne ebooki czy PDFy książek, a także audiobooki. Niech ten wpis stanowi swoistą bazę wiedzy o możliwościach legalnego czytania, bo w dobie powszechnego dostępu do Internetu, smartfonów i komputerów naprawdę nie trzeba zniżać się do kradzieży cudzej własności intelektualnej, a tym jest udostępnianie w różnych internetowych miejscach plików z książkami elektronicznymi czy dokumentami dźwiękowymi bez zgody autora. Zachowania noszące znamiona przestępstwa należy bezwzględnie piętnować

Multirecenzja cyklu "Mistrz gry" - Joanna Lampka

 "Tylko kłopoty, wyzwania, niebezpieczeństwa i trudne decyzje. Tam, dokąd idę, będzie wyłącznie od górę" - fragment tomu IV "Mistrz gry". Cztery lata temu poznałam pióro Joanny Lampki i nieco nostalgicznie podchodzę do dzisiejszego wpisu, w którym postanowiłam zebrać wszystkie wrażenia z lektury serii fantasy "Mistrz gry" zakończonej tomem o tym samym tytule. "Gwiazda Północy, Gwiazda Południa" okazała się książką moich wakacji AD 2020. Przeczytałam ją jednym tchem, zarywając nockę, bo perypetie dwudziestoczteroletniej oficerki wywiadu i księżniczki Królestwa Żeglarzy w jednej osobie, Aline Sages, tak mnie zafascynowały. Joanna Lampka znana jako "Szwajcarskie Blabliblu" wykreowała niesamowitą żeńską postać oraz towarzyszący jej kobiecy oddział do wojskowych zadań specjalnych. A że autorka wplotła w fabułę wątki fantastyczne (umiejętności programowania umysłów, wyniesione z Klasztoru Shan-Thi) to ich moc idealnie komponuje się z przygodo